sobota, 27 lipca 2013

3. Coś z prehistorii

Parę dni temu powstał zestaw dla kolekcjonerów. Kto z nas nie przytulał kiedyś "dinusiów", jako maskotek, poduszek, przytulaków?  Kupujemy je dla swoich dzieci, mając nadzieję, że zaspokoimy choć część ich pragnień, przybliżając dzieje naszej ziemii. Same podusie, jak te literaki, są fajną zabawą. Więcej zdjęć jak zwykle zobaczycie w galerii z poduszkami.

poniedziałek, 15 lipca 2013

2. Do domu- może pufa?

Pufa!!!
to fantastyczny: element dekoracyjny, mebel użytkowy, ostatni krzyk mody.
Tyle się teraz mówi o ekologii, ochronie naszej planety przed zasypaniem jej śmieciami. Przyłączam się do tej akcji. Jak to mówią... potrzeba matką wynalazku....
To nic innego jak dalszy ciąg inspiracji patchworkami. Wpadłam na taki pomysł aby jeans, który podobno w tym sezonie jest modny (właściwie to kiedy nie był?!) dominował! Myślę, że takie pufy sprawdziłyby się w młodzieżowych pokojach. Nie byłoby w tym nic szczególnego ale zastanawiałam się czym je wypełnić i wiedziałam, że nie może być to wypełnienie lekkie ponieważ nie będzie stabilne. Postanowiłam skontaktować się ze znaną firmą krawiecką, która "produkuje" resztki z wykrawania elementów odzieży, które aktualnie szyją. Jednym słowem odbieram od nich śmieci, które sortuję. Wybieram większe elementy - z których szyję patchworki-narzuty (z takich "śmieci" uszyta jest m.in. - gra  "chińczyk" oraz inne aplikacje) a mniejszymi elementami wypycham m.in. takie pufy. Oczywiście pokrowiec tych puf mozna zdejmować (do prania). 
Podarowuję drugie życie  "śmieciom" przez co jest ich mniej na śmietniku, a nasza planeta jest mi za to wdzięczna (nie mówiąc o firmie zaprzyjaźnionej, która płaci mniej za wywóz śmieci). Hmm... same korzyści.
Więcej zdjęć zawsze można znaleźć w zakładce "galeria"




czwartek, 11 lipca 2013

1. Poduszka ze zdjęciem, skrzynie, kufry i inne zamówienia specjalne


       Technika pędzi do przodu, ja pomału przestaję za nią nadążać. Myślę, że wiele osób w moim wieku tak ma. Więc staram się zatrzymać ten czas (uwiecznić) by móc sobie powspominać w każdej chwili.  Zbieramy pamiątki, które kiedyś (prędzej czy później)wylądują w pudłach, gdzieś głęboko schowanych.
Dlatego też stworzyłam taką pamiątkę, która przez jakiś czas będzie widoczna a jednocześnie nie będzie zagracała miejsca, gdyż będzie funkcjonalna. Dedykowana poduszka-ze zdjęciem (można prać). Myślę, że może być fajnym prezentem dla dziewczyny lub chłopaka, dla kuzynki lub siostry lub po prostu wnuczki dla babci. Forma patchworku ma to do siebie, że taki przedmiot wszędzie może się dopasować. 



Jestem obecnie również na etapie szycia kocyka, który jednocześnie będzie kawałkiem historii pod ręką. Pled na łóżko z motywem drzewa a w liściach ukryte zdjęcia „przodków”. Hmm zabrzmiało to bardzo archaicznie. Tworzę po prostu drzewo genealogiczne w formie patchworka. Pomyślałam sobie, że coraz częściej nasz niełatwy los rozrzuca nas po świecie. Nie wszyscy posiadamy silne więzi rodzinne. Niektórzy z nas wręcz uciekają z kraju. Często nasze losy a zarazem życiorysy naszych dzieci są bardzo skomplikowane. Aby to ułatwić i zachować chociażby w pamięci dla potomnych, tworzę właśnie takie drzewko. Ciekawe jak długo ma szanse taki pledzik przetrwać?! Muszę się przyznać, że mojej starszej córce uszyłam zwykły pledzik gdy miała 1,5 roku (nazwała go „Przytulanka”-często zabierała go w różne podróże). Teraz dziewczyna  ma 22lata a przytulanka nadal żyje(choć nosi już ślady starości)i córka nie pozwala się jej pozbyć. Hmm – kawał życia. Więc szansa na przetrwanie takiego drzewa jest spora.

Gdy zmienimy wystrój wnętrza, a pamiątki rodzinne opatrzą nam się już strasznie, proponuję zatrzymać te chwile swojej przeszłości (nie umniejszając ich wzniosłości) w „stylowym skarbcu rodzinnym”. Skrzynia skarbów! Coś co może leżeć na strychu z pamiątkami rodzinnymi niech też ma swój klimat. A może znajdzie miejsce w przedpokoju lub pokoju?!  Kto z nas nie bawił się w dzieciństwie w poszukiwaczy skarbów? Każdy marzył o odnalezieniu tajemnej skrzyni, dostępu do której chroniła potężna, mosiężna kłódka, a nocami, w gronie przyjaciół, sen z powiek spędzały nam tajemnicze opowieści o piratach czy odkrywcach. Teraz możesz spełnić marzenia swoje i swoich dzieci. Zmaterializować chociaż część przestworzy ich wyobraźni! Który maluch nie spakował by swoich maskotek, klocków czy słodyczy do skrzętnie zamkniętej skrzyni, w której będą one w końcu bezpieczne?

Prezent (skrzynia) od matki dla syna na nową drogę życia, a w skrzyni wszelkie pamiątki rodzinne.




Parę lat temu stworzyłam kuferki ale innego przeznaczenia. Na  biżuterię (wielkości do postawienia na komodzie), na serwety lub pościele-do sypialni. Na własny użytek zrobiłam kufer z szufladkami, który pełni funkcję: skrzyneczki na podręczne przybory krawieckie oraz schowek na odzież przeznaczoną do „naprawienia”(pocerowania, pozaszywania itp.). Ponieważ mam małe mieszkanko i na co dzień maszyny mam pochowane, muszę gdzieś przechować ciuszki, które wymagają reperacji. Gdy kuferek jest już pełny-nadchodzi czas aby wytoczyć „ciężkie maszynerie do zadań specjalnych”. Na co dzień kuferek ten spełnia również funkcję pufy do siedzenia. Uwierzcie mi, w małych mieszkaniach, z powodu braku miejsca,  sprawdzają się przedmioty wielofunkcyjne.







Podobają mi się wszelkie zabawki edukacyjne. Stworzyłam własną kolekcję poduszek – literaków. Jak widać kolorowe, milusie (polar) i można układać w zabawne słowa, bawiąc się przy tym jak w scrable. Pomyślałam sobie, że  przedszkolaki mogłyby jednocześnie używać ich do nauki, zabawy jak i do poobiedniej drzemki.   Jak widać moja córcia ma świetną frajdę mając nawet 11 lat. Czy Tobie nie byłoby miło gdybyś wchodząc do sypialni spostrzegła na łóżku napis z poduszek: KOCHAM CIĘ? Myślę, że każdemu pyszczek się wówczas uśmiechnie. A o to w życiu chodzi. Sprawiajmy sobie w życiu nawzajem  drobne przyjemności.








Niedawno poproszono mnie o wykonanie prezentu, który byłby jedynym w swoim rodzaju. Potraktowałam to  bardzo poważnie  ponieważ poprosiła mnie o to osoba, która jest dla mnie ważna i za wszelką cenę nie chciałabym jej zawieść.  Wykonanie świecznika metodą decoupage było trafione. Technika nadruku na papierze ryżowym była wykonana przeze mnie po raz pierwszy, tym bardziej jestem z efektu zadowolona. Sam zainteresowany na szczęście podzielał ten entuzjazm. Do ostatecznego efektu zawsze potrzebne jest idealnie dopasowane opakowanie, które uwielbiam wykonywać. Efekt końcowy możecie ocenić sami.







WSTĘP


Długo zastanawiałam się w jakiej formie przedstawić Wam mojego bloga. Sądzę, że najrozsądniejsze rozwiązanie to potraktować go jako pamiętnik. Nie będzie on zawierał moich osobistych, głębokich przemyśleń, choć bardzo żałuję bo chętnie bym się z kimś nimi podzieliła, ale postaram się  dzięki niemu pokazać to co od dawna we mnie drzemie.  Jednocześnie będzie on swojego rodzaju dokumentem dla moich dzieci.

Od dawien, dawna kłębi się w mojej głowie wiele pomysłów, które chciałam zrealizować ale nigdy nie było na to zbyt wiele czasu. Pomysły nawarstwiały się, pewne rzeczy w tym czasie (w mojej głowie) ewoluowały. Teraz kiedy okazało się, że czasu mam wystarczająco dużo, nie wiedziałam od czego mam zacząć. W związku z tym przedstawienie moich prac nie będzie zbytnio chronologiczne. Nie wszystkie przedmioty, które wykonałam były przeznaczone dla siebie (niestety mam zbyt małe mieszkanie aby je wszystkie zatrzymać) ale były wykonane z myślą o znajomych w formie prezentu, inne też  na specjalne zamówienie.

Właściwie od zawsze zajmowałam się szyciem. Szyłam dla siebie i dla innych. Szyłam odzież jak i torebki, czapki, pokrowce na narożniki oraz samochodowe, poduchy i siedziska a także takie nietypowe przedmioty jak dekorację wybiegu dla modelek na potrzeby pokazu mody oraz kontusz szlachecki. Właściwie każde nowe  zadanie traktuję jako wyzwanie. A z każdym wyzwaniem należy się zmierzyć aby móc  powiedzieć, że spróbowało się wszystkiego i aby nie żałować, że się czegoś nie spróbowało.

W związku z tym, iż po moich dziadkach i ojcach „skapło” mi trochę talentu artystycznego, to ten mój szmaciany świat zaczął się trochę zmieniać. 

Obecnie zafascynowana jestem szyciem patchworków.   Przez lata uzbierało się u mnie sporo różnych szmatek, które jak wiadomo (u krawcowej) zawsze się kiedyś przydadzą. No i stało się. Przydały się.




 Parę lat temu, kiedy moja starsza córka była jeszcze mała, a ja zaczynałam poznawać co to jest patchwork (1997/8rok), wymyśliłam sobie, że uszyję grę. Co niektórzy zapewne nie wiedzą, że były to czasy, w których pozyskanie „fajnej” rzeczy u nas w kraju graniczyło z cudem. Miała być to gra w formie kocyka dla dziecka a jednocześnie z ciekawym wykorzystaniem elementu zabawy i ruchu. Ta gra to nic innego jak nasz pospolity „chińczyk” lub (jak mówiła moja babcia) „nie irytuj się”. Pionkami miały być maskotki  a kostkę zrobiłam w wielkim rozmiarze aby i dziecko przy okazji zabawy mogło uczyć się liczenia. Niestety wówczas nie udało mi się spełnić tego marzenia, za to po 16 latach – tak. Sama nie mogę w to uwierzyć.